poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozdział III

Obudziłam się o 7.30. Tak, to nieprawdopodobne, a najlepsze jest to, że się nawet wyspałam. Boże, co się ze mną dzieje? Żebym ja mogła wyłączyć budzik jeszcze zanim się uruchomił jego wkurzający dźwięk? Muszę przyznać rację, że nie powinno się ustawiać swojej ulubionej piosenki, żeby nas obudziła. Od razu się do niech zniechęcam, wystarczy, że obudzi mnie pierwszy raz, a ja już mogę ją dodać na listę moich znienawidzonych piosenek. Ta lista akurat jest długa i nie chodzi tutaj o budzenie. Odkąd pamiętam muzyka mi towarzyszyła. Pierwsza miłość: Enrique Iglesias "Hero". Pierwsze zerwanie: Miley Cyrus "7 things"(Może i to była piosenka o Nick'u Jonasie ale idealnie pasowała do mojego byłego). Zawsze słuchałam muzyki, w drodze do szkoły, w drodze powrotnej, podczas jedzenia obiadu, a nawet jak się uczyłam. Nigdy mi nie przeszkadzała, niestety tylko mi. Moi rodzice nie rozumieli mnie. Wiem, że myśli tak większość nastolatków, ale ja nigdy nie mogłam znaleźć w nich oparcia. Zawsze chcieli żebym była idealna, na przykład wysyłali mnie na  wszystkie możliwe lekcje dodatkowe odkąd skończyłam 5 lat. Zaczęło się od baletu, ale byłam raczej nadpobudliwym dzieciakiem więc stanie pod lustrem i wymachiwanie nóżkami na zmianę nie było odpowiednim zajęciem. Potem uczyłam się grać na skrzypcach, choć od małego byłam dosyć muzykalna to ten instrument zupełnie mi nie przypasował. Następnie pianino, taniec towarzyski, lekcje pływania itd. Moi rodzice próbowali kreować mnie na "dziecko- wzór dla innych", mam tu na myśli: ubieraj się tak i tak , spotykaj się z dziećmi z wyższych sfer. Tak, moja rodzina należy do zamożnych, co nie oznacza, że zawsze miałam to co chciałam. Pamiętam jak kiedyś wróciłam ze szkoły, miałam wtedy może z 7 lat, przyprowadziłam kolegę z klasy, chcieliśmy pograć w jakąś nową grę. Mama od razu zaczęła wypytywać się czym zajmuje się jego mama, czy tata ma jakąś firmę. Ten tylko odpowiedział, że jego ojciec pracuje na budowie a mama w sklepie. Jak można się domyślić, ten kolego już w moim domu mnie nie odwiedził, co nie oznacza, że ja nie chodziłam do niego. Buntowałam się w każdy możliwy sposób, lubiłam robić na złość moim rodzicom. Na szczęście moich rodziców miałam młodszą siostrę. Ta natomiast zawsze robiła wszystko to czego od niej oczekiwali, piątkowa uczennica, chodziła na wyznaczone zajęcia dodatkowe, występowała w przedstawieniach szkolnych, została przewodniczącą jakiegoś kółka dla kujonów... to znaczy dla młodzieży wybitnie uzdolnionej. Jednym słowem dziecko-ideał. Z Amy, tak właśnie a na imię moja siostra, nie miałam jakiś szczególnych pozytywnych stosunków. Jak jeszcze byłyśmy małe, to owszem, bawiłyśmy się razem. Konflikt zaczął narastać gdy skończyłam 15 lat. Zawsze leciała do rodziców na skargę, co bym nie zrobiła. Najlepsze jest to, że ja stałam za nią murem. Była na przykład taka sytuacja, że jak Amy miała 16 lat, ja miałam 18, mama znalazła u niej w kurtce paczkę papierosów. I co zrobiła wspaniałomyślna Mia? Powiedziałam, że to moje. Oczywiście uwierzyli od razu, bo tylko po mnie można było się takiego czegoś spodziewać. Nie mogę uwierzyć w to, że jak oznajmiłam moim rodzicom, że mam zamiar zająć się modelingiem i nie pójść na studia, oni kazali mi się wyprowadzić z domu, a moja siostra nawet się słowem nie odezwała. To też tłumaczy powód dlaczego prawie wcale nie mamy kontaktu, ale nie trudno jest zrozumieć brak chęci do rozmowy z moją najbliższą rodziną. 
-Boże. -powiedziałam sama do siebie.
Jak mogłam tak po prostu leżeć przez półtora godziny? Od razu wyskoczyłam z łóżka i wzięłam do ręki telefon, tym razem położyłam go obok siebie. Odblokowałam go i napisałam sms'a do Ryan'a: "Księżniczka już wstała. Pamiętam o sesji, też tam będziesz?" Jak to Ryan, odpisał od razu: "Tak." Krótka ta wiadomość, pewnie jest zajęty. Napisałam jeszcze szybko wiadomość do Eleanor aby potwierdzić nasze dzisiejsze spotkanie. Odłożyłam telefon i ruszyłam do kuchni. Jestem strasznie głodna, wczoraj nawet nie zjadłam kolacji, a to wszystko przez Luke'a. Bądź co bądź, uwielbiam tego chłopaka, kocham go jak brata. Wiem, że głupio to zabrzmi, ale kocham go bardziej niż moja rodzoną siostrę. Był zawsze gdy go potrzebowałam, nawet teraz gdy jestem wkurzona czy po po prostu smutna, ona zawsze znajdzie czas by porozmawiać ze mną na skype. To duże poświęcenia biorąc pod uwagę różnicę czasu jaka nas dzieli. Strasznie za nim tęsknie, chciałabym żeby był tu ze mną. Posiadanie takiego przyjaciela jak on to prawdziwe szczęście, choć nie zawsze jest tak kolorowo jak może się wydawać. Przez długi czas nie mogłam sobie znaleźć chłopaka, drugiej połówki, czy jak go tam nazwać, a to wszystko prze Luke'a. Płeć przeciwna przeważnie myślała, że ja i mój najlepszy przyjaciel jesteśmy razem, dlatego trzymali się ode mnie z daleka. Możliwe, że przez Luke'a straciłam kilka szans na ułożenie sobie związku, a może z drugiej strony uchronił mnie on od niepotrzebnych rozczarowań. Krótko mówiąc są wady i zalety posiadania przyjaciela płci przeciwnej. Gdy już dotarłam do lodówki stwierdziłam, że nawet nie warto jej otwierać, bo niby kiedy miałam zrobić zakupy. Napiłam się ponownie soku pomarańczowego którego kupiłam podczas wczorajszych zakupów. Po tym "sytym" śniadaniu udałam się do łazienki, standardowo wzięłam prysznic, nie wiem dlaczego mam tutaj wannę, skoro prawie w ogóle z niej nie korzystam. Gdy już stałam owinięta ręcznikiem przez umywalką umyłam zęby. Przed sesją nigdy się nie maluję, jest to bez sensu, ponieważ i tak pomaluje mnie tam charakteryzatorka, narobiłabym jej tylko niepotrzebnej pracy. Gdy znalazłam się w garderobie pojawiła się w mojej głowie ta sama myśl co wczoraj: "Musze tutaj posprzątać". Tak, tak, zrobię to jutro. Po co ja się oszukuję, przecież wiem, że jeśli nie zaniosę tych ubrać co leżą na podłodze do pralni, to nigdy tutaj nie posprzątam. Szybko wyciągnęłam z dolnej szuflady duży worek z materiału i wrzuciłam tam ubrania leżące na najniższej półce w pokoju, czyli podłodze.Gdy to zrobiłam podeszłam do jednej z szaf i otworzyłam szeroko by wybrać coś do ubrania na dzisiaj. Po chwili zastanowienia wybrałam to. Wbiegłam jeszcze szybko do sypialni po telefon i wyszłam z mieszkania.

***

Na sesji stawiłam się punktualnie o 11.00. Od samego progu przywitał mnie Ryan. 
-I co słychać u mojej ulubienicy? -powiedział przytulając mnie do siebie.
-A nie narzekam, przyszłam do pracy. Czego chcieć więcej? -wbrew pozorom nie miało to zabrzmieć z sarkazmem.
Bardzo lubię swoją pracę, choć nieraz byłam nękana za to co robię. Często spotykam się z etykietką przyczepianą do modelek: modelka, znaczy za głupia by robić coś innego. Bo co niby jest trudnego w pozowaniu do zdjęć czy chodzeniu po wybiegu w wysokich szpilkach. Wbrew wszystkiemu nie jest to łatwa praca, czego dowiedziałam się na własnej skórze, użerając się z niezadowolonymi projektantami, bo na przykład nie stanęłam tak jak im się podoba. Na szczęście nigdy nie miałam problemu z krytyką, w pewnym sensie jest mi ona bardzo potrzebna do zmotywowania się. Gdy Annie, tak ma na imię moja dzisiejsza charakteryzatorka, skończyła mój makijaż i fryzurę, mogłam się udać po ubrania z nowej kolekcji w których miałam pozować. Ta część sesji jest jedną z moich ulubionych, mogę poznać najnowsze trendy, wzory oraz kolory przed innymi. Gdy dotarłam pod przebieralnie wręczono mi pierwszy zestaw z kolekcji na lato. Byłam nim zachwycona, szybko się w niego ubrałam i ruszyłam na białą matę na której miałam pozować. Fotograf z którym dzisiaj pracowałam nie był zbyt przyjazny oprócz słów, a raczej rozkazów jak mam stanąć, nie rozmawiał ze mną w ogóle. Mówi się trudno, choć nie często pracuję z takimi ludźmi. Po ubraniu kilku kolejnych zestawów i pozowaniu to przy oknie, na krześle, czy leżąc na dywanie sesja się skończyła. Gdy asystent fotografa pokazał mi wynik naszej pracy na swoim komputerze byłam z siebie bardzo zadowolona. Pan fotograf podziękował mi za współpracę, a ja udałam się do przebieralni. Szybko zmieniłam ubrania i wyszłam rozglądając się dookoła za moim menadżerem.
-Jeśli szukasz Ryan'a to musiał wyjść wcześniej, powiedział, że się do ciebie odezwie. - powiedziała w moim kierunku Annie.
-Ok, dziękuję, Gdyby nie ty, szukałabym go w nieskończoność. -podeszłam by się pożegnać. Uścisnęłyśmy sobie dłonie i mogłam się udać do samochodu. 
Idąc po schodach, wyciągnęłam z torebki swój telefon. 2 nieodebrane połączenia, 3 sms'y. Połączenia były od Eleanor, jak i pierwsze dwa sms'y. Napisała w nich żebyśmy przełożyły nasze spotkanie najpierw na 16.00, a później napisała, że na 16.30. Odpisałam: "ok." i wzięłam się za czytanie kolejnego sms'a, tym razem od Luke'a : "Jak Ci minął dzień? Widzimy się dzisiaj na skype?O której?" Szybko odpisałam: "Dzień jak co dzień, bez rewelacji, na skype możemy porozmawiać o 23.00 czasu londyńskiego. xoxo" Schowałam telefon do kieszeni kurtki i wsiadłam do samochodu. Przekręciłam kluczyki w stacyjce i wyjechałam z parkingu. Spojrzałam na zegarek w aucie. Jest 15.30, czyli mam jeszcze godzinkę. "Kurdę, mogłam wziąć te ubrania do pralni" -pomyślałam pukając się w czoło. Postanowiłam jednak, że zdążę wrócić do domu. Gdy się już tam znalazłam weszłam tylko na sekundę i od razu wyszłam wlokąc za sobą ciężki worek. Ciągnęłam go po schodach i pech chciał, że spadły mi kluczyki od mieszkanie, odbijając się po kolei od każdego schodka. Zatrzymały się pod stopami jakiejś dziewczyny. Gdy przyjrzałam się jej bardziej, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To Amy. Co ona tu robi? Przyleciała z Chicago do mnie?
-Cześć. -powiedziała cicho i natychmiast podniosła klucze z ziemi. 
Ja nie mogłam wykrztusić z siebie słowa? Dopiero co rano o niej myślałam i o tym, że nie należy o grona ulubionych członków rodziny, a ona zjawi się tutaj, w moim mieście, daleko od domu.
-Co ty tutaj robisz? -odpowiedziałam po chwili niezręcznej ciszy.
Ona spojrzała na mnie spode łba, oczy miała smutne. Zrozumiałam, że coś się stało. 
-Przyjechałam do ciebie, stęskniłam się za tobą. -odpowiedziała na jednym tchu, trzepocząc nerwowo rzęsami.
-Stęskniłaś się? Ciekawe...Dobra, nie będziemy rozmawiać tutaj, chodź do środka. -odwróciłam się w stronę drzwi, a Amy szybko podeszła do mnie łapiąc za worek, żeby mi pomóc. 
Gdy podeszłyśmy razem w milczeniu ona otworzyła drzwi, cały czas miała klucze w ręku. Pomogła mi wciągnąć worek do środka i cofnęła się na klatkę, dopiero teraz zauważyłam walizkę opartą o balustradę. Weszła z nią do mieszkania, stanęła w progu.
-Mogę się u ciebie zatrzymać? -zapytała i po chwili wybuchnęła płaczem. 
Teraz już w stu procentach wiedziałam, że coś się stało. Wiem, że to moja siostra ale jakoś nie było mi jej żal. Jedyne co mi teraz przyszło na myśl to przełożenie mojego dzisiejszego spotkania z Eleanor na jutro. I tak właśnie zrobiłam, wyciągnęłam telefon i napisałam do nie sms'a: "Możemy nasze spotkanie przełożyć na jutro? Sprawy rodzinne, przepraszam."
-Mogę? -Amy powtórzyła pytanie głosem zachrypniętym od płaczu.
-Najpierw chcę się dowiedzieć dlaczego tutaj przyjechłaś. -odpowiedziałam wskazując ręką na kanapę.


5 komentarzy:

  1. Fajne:) kiedy będzie następne bo już nie mogę się doczekać? :DD

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie Twoje opowiadanie się podoba . I nie zgadzam się z opiniami niektórych anonimów pod porzednimi rozdziałami ;]
    Pozdrawiam
    Ania

    Zapraszam także do mnie:
    http://szczesciekochamcie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie ! dawaj dalej !

    OdpowiedzUsuń
  4. Dawno mnie tu nie było, przepraszam, ale szkoła powróciła -,-
    Ale wracając do rozdziału to rewelacja :D
    Strasznie mi się podoba, ale muszę zaraz przeczytać 2, bo go nie czytałam, wiec napisze krótko .. Masz cudowny styl i ciekawe pomysł, a ten rozdziałto bóstwo ;)
    Czekam na nn :D

    Zapraszam na 1 cz. 8 rozdziału na:
    http://milosc-niejedno-ma-imie.blogspot.com
    Przepraszam za spam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz bardzo ciekawy pomysł na to opowiadanie i z każdym rozdziałem się jakby coraz bardziej rozkręcasz. :D Coś czuję, że będę Twoją stałą czytelniczką. Teraz zmykam czytać następny rozdział, aby dowiedzieć się, co takiego przeskrobała siostra naszej głównej bohaterki.
    K. xx

    OdpowiedzUsuń